Lista słów najlepiej pasujących do określenia "Niedźwiadek pod opieką matki":PIASTUNPATRONBABKASIEROTAKLARAJUNONAKAROLWARCHLAKŁOSZAKGAZDAOWCAKLĘPALIWIAAGNIESZKABARANFILMPACJENTWASALNELSKORPION
Opieka nad noworodkami. Do 2 miesięcy kalendarzowych życia dziecka położna POZ jest zobowiązana do 4–6 wizyt patronażowych. Badania wykonywane są w obecności opiekunów prawnych lub faktycznych w domu dziecka. Pierwsza wizyta odbywa się nie później niż 48 godzin po opuszczeniu szpitala przez matkę i dziecko. Zakres wizyt
Młody niedźwiadek próbuje wydostać się z potoku płynącego przez Dolinę Kościeliską. Zwierzak walczy z wodę ok. 10 minut. Z pomocą przychodzi mu jedna z turystek, która podkłada mu konar drzewa. Film z tego zdarzenia został opublikowany na portalu Youtube przez świadka tego zdarzenia. Na filmie, który trwa ponad 10 minut, widać, jak zwierzę próbuje wykaraskać się z potoku. Ten nie jest głęboki, ale niedźwiedź nie może sobie dać rady ze śliskimi kamieniami. Po kilku minutach widać kobietę, która podkłada na brzeg potoku konar drzewa, po którym niedźwiadek może się wspiąć. Film zakończył się na tym, że widać niedźwiedzia, który prawie pokonał stromy brzeg potoku. Nie wiadomo, czy osoba próbująca pomóc niedźwiedziowi była pracownikiem parku, czy nie. Po stroju można wnioskować, że nie. Na pewno miała sporo szczęście - raz, że udało się pomóc małemu niedźwiadkowi. A dwa, że nie napatoczyła się na matkę małego niedźwiedzie. Nie wiadomo bowiem, czy skoro mały miś wybudził się z zimowego snu, nie obudziła się także jego matka. Przyrodnicy przestrzegają przed takimi spotkaniami z niedźwiedziami. Radzą, czy nie zbliżać się do tych drapieżników - zwłaszcza, gdy jest to mały niedźwiedź w towarzystwie matki. KONIECZNIE SPRAWDŹ - WIEŚCI Z PODHALA
Rodzina pod opieka GOPS-u. Tylko co to była za "opieka"? Rodzina Ch. przez długi czas znajdowała się pod opieką Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Brodnicy (od 2019 roku).
Niedźwiadek trafił do Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu. Wcześniej błąkał się w pobliżu domostw w Bieszczadach. - Ma poważną infekcję neurologiczną - powiedział Radosław Fedaczyński z ośrodka. Był wycieńczony i osłabiony. Weterynarze określili jego stan jako "poważny".- W poniedziałek pracownicy nadleśnictwa Ustrzyki Dolne powiadomili ośrodek, że w Teleśnicy w Bieszczadach do zabudowań podchodzi młody, około roczny niedźwiadek - przekazał lekarz weterynarii Jakub Kotowicz. - Wyglądał na osłabionego i wycieńczonego. Miał kłopoty z utrzymaniem równowagi. Zataczał się. Sprawiał wrażenie, że jest chory - mówił Kotowicz. Przed przybyciem pracowników Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu leśnicy odłowili zwierzę. - Aktualnie przebywa w naszej placówce - dodał Kotowicz. Weterynarz Radosław Fedaczyński z ośrodka przekazał, że zwierzę "ma poważną infekcję neurologiczną". - Stan (niedźwiadka - red.) jest ciężki, ale stabilny. Jest zbyt wcześnie, żeby cokolwiek wyrokować, by móc stawiać jakiekolwiek bardziej szczegółowe rokowania. Na razie leczymy, diagnozujemy i dajemy mu szansę, żeby powoli dochodził do siebie - mówił w rozmowie z TVN24 Kotowicz. Jak dodał, zwierzak "jest bardzo wyniszczony, co sugeruje, że nie był sobie w stanie poradzić z pozyskaniem pokarmu, a te zapasy, które zgromadził przed zimą, nie wystarczały mu na to, żeby spokojnie przezimować w gawrze i hibernować". "Olbrzymi deficyt masy ciała"Jak przekazał lekarz, niedźwiadek "ma olbrzymi deficyt masy ciała". Zaznaczył, że powinien ważyć około 25 kilogramów, a masa jego ciała wynosi obecnie około 15 kg. - Natomiast w związku z tym, że jest jeszcze małych rozmiarów, byliśmy w stanie go w ogóle przyjąć, bo nie ma jeszcze miejsca w Polsce, które mogłoby rehabilitować duże osobniki niedźwiedzia brunatnego - powiedział Jeżeli uda nam się go przywrócić do funkcjonowania w normalnych warunkach, to będziemy zastanawiać się nad przywróceniem go na wolność - dodał lekarz w rozmowie z TVN24. - Pilnujemy się, aby ograniczać ryzyko jakiegokolwiek oswojenia do minimum. Oczywiście do zera nigdy go nie ograniczymy, ale na tyle, żeby ewentualnie była szansa na to, aby nieoswojony mógł zostać przywrócony z powrotem naturze. Czy to się uda, nie wiadomo - wyjaśnił. Weterynarz o stanie niedźwiadkaTVN24Nie wiadomo, dlaczego pojawił się w pobliżu zabudowańWedług weterynarza "trudno wyjaśnić przyczyny pojawienia się niedźwiadka w pobliżu domostw w Teleśnicy". - Normalnie w styczniu powinien on spać snem zimowym w gawrze - wyjaśnił. W pobliżu jego odłowienia - zauważył Kotowicz - nie stwierdzono śladów innych niedźwiedzi. - Być może zbudził go głód, a może choroba. To wyjaśnią badania - ośrodka oceniają również, że niedźwiadek najprawdopodobniej nie nadążył za matką i możliwym rodzeństwem lub został odrzucony ze względu na ośrodka nadali niedźwiadkowi imię trafił do Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w PrzemyśluOśrodek Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w PrzemyśluW przemyskim ośrodku leczone są ptaki i zwierzęta z całej Polski. Dominują bociany, które spędzają tam zimę. Do tej pory wśród pacjentów były cztery jako fundacja non-profit Ośrodek Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu powstał na początku lat 90. ubiegłego wieku. Utrzymuje się ze wsparcia TVN24Źródło zdjęcia głównego: Ośrodek Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu
Pod opieką Maryi jesteśmy w świecie „stróżami poranka”, którzy potrafią kontemplować prawdziwe oblicze Jezusa Zbawiciela, to oblicze, które jaśnieje w Wielkanoc, i odkryć młode i piękne oblicze Kościoła, który jaśnieje, gdy jest misyjny, gościnny, wolny, wierny, ubogi w środki i bogaty w miłość.
Młody niedźwiedź, którego wdziano w ostatnich dniach przy popularnym szlaku na Kasprowy Wierch, nadal nie odnalazł swojej matki. - W celu zapewnienia zwierzętom spokoju zamknięto szlak, reszta jest pozostawiona przyrodzie, która radzi sobie sama - przekazał Filip Zięba z Tatrzańskiego Parku powodu pojawienia się młodego niedźwiedzia przy szlaku z Kuźnic na Kasprowy Wierch, władze Tatrzańskiego Parku Narodowego zamknęły w sobotę trasy: Kuźnice - Myślenickie Turnie - Kasprowy Wierch, szlak dojściowy z Goncisk do dolnej stacji kolei krzesełkowej w Dolinie Goryczkowej oraz szlak narciarski Myślenickie Turnie - Wyżnia Goryczkowa Rówień. Przyrodnicy natomiast nie zaobserwowali niedźwiedziej matki przy młodym. "To jest młody, tegoroczny niedźwiedź"Służby TPN zbierają informacje, które mają dać odpowiedź na pytanie, co tam się naprawdę stało, czy niedźwiadek wypadł z gawry, czy może został porzucony przez Faktem jest, że to jest młody, tegoroczny niedźwiedź i powinien być z matką. Widziany jest jednak sam. Na śniegu obserwowaliśmy także tropy większego niedźwiedzia. Mogą być to tropy matki, ale w tym rejonie jest jeszcze kilka tropów innych dorosłych niedźwiedzi. Jedna niedźwiedzica z tego rejonu ma założoną obrożę z nadajnikiem GPS, dzięki której wiemy, że jest ona jeszcze w gawrze - mówił specjalista TPN ds. niedźwiedzi Filip Zięba. - Czas i cierpliwość pokaże, jak ta sytuacja się rozwinie. My na pewno będziemy działać według wypracowanego schematu. Jest duża szansa, że młody zostanie z powrotem przygarnięty przez matkę. Może też być odwrotnie. Jeżeli jest cień nadziei, że przyroda sobie sama poradzi i matka się zaopiekuje młodym, to trzeba dać szansę. Najważniejsze jest zapewnienie spokoju, żeby nie dochodził tam element ludzki - przekonywał zaznaczył, że podobne historie z zagubionym potomstwem dzieją się w całych Tatrach i nie dotyczą tylko niedźwiedzi. - Takie dramaty dotyczą wszystkich dzikich zwierząt, ale to jest przestrzeń przyrody, to nie są zwierzęta udomowione - mówił styczniu bieżącego roku w Bieszczadach został zabrany przez ludzi mały, schorowany niedźwiadek. Zwierzę po dziesięciodniowym pobycie w Ośrodku Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu zostało Tatrach zamknięto kolejne szlaki z powodu niedźwiedziej rodzinySylwia Zielińska-Freeride Academy, TVN24Otwarto ponownie szlakOd 13 kwietnia zamknięty był z powodu niedźwiedzi szlak w rejonie Doliny Pańszczycy w Tatrach. - Został w poniedziałek ponownie otwarty dla turystów - poinformował Od dziś można ponownie wędrować szlakiem od schroniska Murowaniec na Hali Gąsienicowej do Równi Waksmundzkiej. W ostatnim czasie niedźwiedzica z młodymi nie była tam obserwowana, dlatego ruch turystyczny zostaje tam przywrócony - poinformowała w poniedziałek Paulina Kołodziejska z brunatnyNiedźwiedzie brunatne (Ursus arctos) są największymi ssakami zamieszkującymi Tatry. Żywią się przeważnie roślinami - leśnymi owocami, grzybami, pędami ziół i krzewów oraz padliną. Kiedy zgromadzą odpowiednie zasoby tłuszczu, tworzą sobie tzw. gawrę, w której przesypiają zwykle od listopada do dwa lata w gawrze samica niedźwiedzia rodzi od 1 do 3 młodych, które przez półtora roku są opieką matki. Dorosłe osobniki ważą około 300 kilogramów i żyją do 50 lat. W Polsce niedźwiedzie objęte są ścisłą ochroną, a ich główną ostoją są brunatnyPAP/Maciej ZielińskiAutor:anwPAPŹródło zdjęcia głównego: Sylwia Zielińska-Freeride Academy, TVN24
Małgorzata: Wysłuchane prośby i opieka Matki Bożej Szczęść Boże, Już dawno powinnam złożyć to świadectwo ale jakoś tak mi zeszło a jest to moje trzecie świadectwo jakie tu zamieszczam.Odmówiłam kilka nowenn i zauważyłam że wokół mnie jest mnóstwo ludzi którzy potrzebują modlitwy a ja kończąc jedną odczuwam potrzebę
Historia Ciekawostki o niedźwiedziu Wojtku Bohater bitwy o Monte Cassino Wojtek - syryjski niedźwiedź brunatny, przypadkowo stał się żołnierzem 22 korpusu zaopatrywania artylerii w II Korpusie Polskim, dowodzonym przez gen. Władysława Andersa. Był żołnierzem w stopniu kaprala, "walczył" pod Monte Cassino, był przyjacielem ludzi i ich maskotką. Przeszedł cały szlak bojowy, a gdy wojna się skończyła, spotkał go smutny los w ogrodzie zoologicznym. Trudno wyobrazić sobie, co musiał czuć rozstając się z kompanią, w której się wychował, z którą żył i był zżyty, ale niestety nie znaleziono żadnego innego rozwiązania. 1Wojtek to syryjski niedźwiedź brunatny (Ursus arctos syriaceus), którego adoptowali żołnierze 2 Korpusu Polskiego dowodzonego przez gen. Władysława Andersa. Niedźwiedź przyszedł na świat w 1941 roku w Persji (obecnie Iran), w pobliżu Hamadanu. 2Wiosną 1942 roku Armia Andersa opuściła Związek Radziecki i wraz z tysiącami polskich cywilów deportowanych do ZSRR po sowieckij inwazjii na wschodnią Polskę w 1939 roku, udała się do Iranu. Na stacji kolejowej w Hamadan, polscy żołnierze spotkali młodego Irańczyka, który niósł małego niedźwiedzia, osieroconego przez matkę prawdopodobnie zastrzeloną przez kłusowników. Pośród cywilnych uchodźców była młoda dziewczyna, osiemnastoletnia Irena (Inka) Bokiewicz, krewna generała Bolesława Wieniawy-Długoszewskiego, która zachwyciła się małym niedźwiadkiem. Namówiła porucznika Anatola Tarnowieckiego, by kupił go dla niej. 3Tak się też stało i kolejne trzy miesiące niedźwiadek spędził pod opieką dziewczyny w obozie dla uchodźców pod Teheranem. W sierpniu tego roku niedźwiadek został podarowany 2. Kompanii Transportowej, która później przekształciła się w 22 Kompanię Zaopatrzenia Artylerii. 4Żołnierze nadali mu imię Wojtek, zdrobnienie od Wojciech, czyli "ten, który cieszy jako żołnierz". Imię Wojciech należy do grupy imion słowiańskich, których pochodzenie datuje sie na X wiek. Jest to imię dwuczłonowe; składa się z członu "woj", oznaczającego "wojownika" oraz słowa "ciech", wywodzącego się od "cieszy", oznaczającego radość. Imię Wojciech posiada następujące znaczenia: "wojownik pociecha", "ten, który cieszy jako żołnierz", "cieszący się wojownik", "ten, któremu walka sprawia radość". 5Żołnierze początkowo mieli problemy z karmieniem niedźwiedzia. Karmiono go najpierw mlekiem skondensowanym, używając do tego butelki po wódce i skręconego ze szmat smoczka. Później dawano mu owoce, marmoladę, miód i słodki syrop. Częstowano go również piwem, często w nagrodę, które później stało się jego ulubionym napojem. Nauczył się otwierać puszkę, dziurawiąc ją zręcznie pazurem. Piwo lubił do tego stopnia, że stanął kiedyś do raportu za nadużywanie alkoholu. 6Wojtek polubił później papierosy, które bardziej zjadał niż palił, a także kawę, którą pił w godzinach porannych. Gdy w nocy było mu zimno, sypiał z żołnierzami. Posiadał wprawdzie własną "sypialnię" - dużą drewnianą skrzynię, ale nie lubił spać w samotności. 7Był atrakcją dla żołnierzy, a także dla cywilów - stał się maskotką dla wszystkich stacjonujących w pobliżu jednostek. Nauczono go salutowania na powitanie, często też siłował się z chętnymi do tego żołnierzami. Stawał samotnie przeciw czterem mężczyznom, ale chował przy tym pazury. Nigdy nikogo nie zranił, cieszył się, gdy zadawał ciosy na niby. 8Wojtek był łagodnym zwierzęciem, posiadającym pełne zaufanie do ludzi. Jeden z żołnierzy wspominał, że Wojtek odczuwał wszystko prawie jak człowiek. Zachowywał się jak turysta, który z zainteresowaniem obserwował otoczenie wszędzie tam, gdzie akurat się udał. 9Żołnierze nazywali go chodzącą nadzieją. Lubił psocić - zdrzało mu się kraść wodę i psuć krany. Zjawiał sie często przed podawanym śniadaniem i ukradkiem zjadał przygotowane dla wielu żołnierzy jajka. Kwatermistrzowie go lubili i dostawał od nich przydział dwóch żołnierskich porcji. 10Lubił siadać w szoferce samochodu, potrafił go pilnować, a żołnierze wiedzieli, że wóz jest bezpieczny i nikt go nie ukradnie. Najbardziej posłuszny był kobietom, ale tylko tym w żołnierskich mundurach.
Sa poprostu zostawione na pastwe losu . Zwierzeta ktore opiekuja sie potomstwem skladaja zaledwie kilka jaj poniewaz mlode po wykluciu sie sa pod stala opieka matki , ta je chroni przed drapieznikami i dostarcza staly dostep do pożywienia. Mam nadzieję że pomogalm
Niedźwiadek był słaby, chudy i chory. Odłowiono go, nadano imię, jest pod opieką weterynarzy. "Dla mnie zabieranie niedźwiedzia i trzymanie w niewoli jest niehumanitarne" - mówi dr Robert Maślak, biolog i badacz niedźwiedzi. Precyzyjnie wyjaśnia, na czym polega problem z zachowaniem Lasów Państwowych Mieszkańcy Teleśnicy (woj. podkarpackie) 10 stycznia 2022 zauważyli niedźwiadka podchodzącego coraz bliżej rzeki. Był słaby i chudy, zataczał się, a wokół nie było widać jego matki, ani rodzeństwa. „Leśniczy otropił okolicę w poszukiwaniu tropów samicy i drugiego niedźwiadka. Nie znalazł ich. Odnalazł tropy dwóch wilków – jak się okazało- idących za tropem niedźwiadka (na śniegu było widać ślady krwi). Ten wbił się w potok i nim szedł w kierunku domostw. Tu utknął nad wezbraną rzeką” – relacjonowało Nadleśnictwo Ustrzyki Dolne. Dalej – według relacji leśników – wystarczył telefon do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska (RDOŚ) i kliniki weterynaryjnej w Przemyślu, żeby podjąć decyzję o odłowieniu niedźwiadka. Zwierzę trafiło do Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu. Nadano mu imię Ada, od nazwy kliniki weterynaryjnej. Jego stan nadal jest ciężki, ale weterynarze mówią o możliwym wypuszczeniu go do lasu po zakończeniu leczenia. Post Nadleśnictwa o niedźwiadku wywołał lawinę pozytywnych komentarzy. Eksperci zajmujący się zwierzętami studzą jednak entuzjazm. „Dlaczego tak bardzo żałuję, że roczny niedźwiadek nie został zjedzony przez wilki? Bo zakłócono prawa natury” – napisała na Facebooku Ewa Zgrabczyńska, dyrektorka poznańskiego ZOO. „Niedźwiedź to nie miś z bajki, ale zwierzę, które jeśli jest oswojone, stanowi na wolności zagrożenie dla człowieka. Jak się takie poszukiwanie pokarmu u ludzi może skończyć? To wiadomo, bo na Słowacji zabija się kilka takich niedźwiedzi rocznie” – pisał z kolei doktor Robert Maślak, biolog z Uniwersytetu Wrocławskiego. Przypomniał też historię niedźwiedzicy Przemisi, która żyje we wrocławskim zoo. Przemisię wielokrotnie wypuszczano i odławiano, po czym przekazywano pod opiekę tego samego ośrodka w Przemyślu, sądząc, że to dziki niedźwiedź, a nie oswojony uciekinier z Ukrainy. „Przemisia cierpi na padaczkę, nie może mieć dużego wybiegu, wody w basenie i innych elementów wybiegu, gdyż w czasie ataku mogłaby się pokaleczyć czy utopić. Epilepsja może być spowodowano zbyt częstym podawaniem leków usypiających. Nie potrzebujemy w niewoli kolejnego cierpiącego wiele lat niedźwiedzia. To okrutne” – napisał. W rozmowie z dr Maślak podkreśla – zabieranie niedźwiadka z jego naturalnego środowiska to bardzo problematyczna droga do ocieplenia wizerunku Lasów Państwowych. LP znacznie lepiej pomogłyby niedźwiedziom, rezygnując z masowych wycinek lasów na Podkarpaciu. Niedźwiadek powinien zostać w środowisku Katarzyna Kojzar, Nadleśnictwo Ustrzyki Dolne wrzuca zdjęcia uratowanego niedźwiadka, cała Polska się z tego cieszy, bo wreszcie jakaś pozytywna wiadomość. Zziębnięty i głodny miś już pod kocem i z pełną miską. A pan pisze, że Nadleśnictwo popełniło błąd. Dlaczego? Dr Robert Maślak*, Uniwersytet Wrocławski: Bo powinno się tego niedźwiedzia — mówiąc wprost — zostawić w środowisku. Pierwszy, emocjonalny odruch jest zrozumiały. Trzeba niedźwiadka ratować, bo przecież jest skazany na śmierć, bo jest chory, waży mniej więcej połowę tego, ile powinien ważyć, a w jego pobliżu nie ma matki. Oprócz tego wiemy, że w okolicy są wilki. Ale jeśli zaczniemy się zastanawiać, co dalej się stanie z tym niedźwiedziem i co on właściwie przeżywa, okaże się, że odłowienie go nie było dobrym pomysłem. Prawdopodobnie by zginął, plus minus połowa niedźwiadków nie przeżywa pierwszego roku. To wynik chorób, czy właśnie zaatakowania przez wilki, ale też inne niedźwiedzie. Nierzadko, zwłaszcza samce, zabijają młode. Teraz – po zabraniu go z lasu – jeśli przeżyje, to trafi na całe życie do niewoli. Po długotrwałym przebywaniu blisko człowieka nie poradzi sobie z powrotem do środowiska. „Musimy się spieszyć, bo jest taki okres, kiedy ten może być bezpiecznie z człowiekiem, że się nie przyzwyczai, inaczej będzie problem z wypuszczeniem go na wolność” – mówił w rozmowie z RMF FM weterynarz z Przemyśla, który zajmuje się niedźwiadkiem. Rzeczywiście jest taki okres? Od kilkunastu lat badam niedźwiedzie, w tym te w niewoli. Z doktor Agnieszką Sergiel robiliśmy 10 lat temu badania dotyczące niedźwiedzi w niewoli. Wtedy w Polsce mieliśmy 54 takie osobniki. Każdego znaliśmy i każdy był inny. Mówienie, że okres przyzwyczajania się jest taki, a nie inny, nie ma związku z rzeczywistością, bo wszystko zależy od konkretnego osobnika i warunków, w jakich przebywa. Oportuniści pokarmowi Jest szansa, że niedźwiadek jednak się nie przyzwyczai do ludzi i wróci do lasu? Moim zdaniem – nie. To, że zamkniemy pomieszczenie, w którym przebywa niedźwiadek, niewiele daje, bo ten gatunek posługuje się przede wszystkim węchem. Klinika, do której trafił, znajduje się na osiedlu domków jednorodzinnych, tam wszędzie czuć człowieka i nie ma warunków do zajmowania się takim zwierzęciem. Pozostają także kwestie merytoryczne. Znajomość medycyny weterynaryjnej nie daje kompetencji do opieki nad niedźwiedziem w aspekcie jego potrzeb psychicznych czy biologicznych. Dlatego w dobrych ośrodkach, gdzie leczone bywają niedźwiedzie, decyzje co do warunków utrzymywania oraz postępowania w podobnych sytuacjach podejmują często zespoły z udziałem biologów i doświadczonych lekarzy weterynarii zajmujących się niedźwiedziami. Niedźwiadek będzie leczony przez kilka tygodni, karmiony, człowiek będzie miał z nim stały kontakt. Jeśli wypuścimy go na wolność, na pewno będzie szukał ludzi. Niedźwiedzie bardzo szybko się oswajają, są oportunistami pokarmowymi. Dostają łatwe jedzenie, więc korzystają — a temu niedźwiadkowi jedzenie będzie kojarzyło się z zapachem człowieka. On sobie w środowisku już nigdy sam nie poradzi. Może być niebezpieczny dla człowieka? Jeszcze nie – jest młody, prawdopodobnie z poprzedniej zimy. Ale będzie rósł. Nawet dziki niedźwiedź jest niebezpieczny, jeśli zaskoczymy go w gawrze czy gęstym młodniku . Jest w stanie poturbować człowieka, co zdarza się w Polsce każdego roku, albo zabić, co na szczęście rzadko ma miejsce. Niedźwiedź oswojony, poszukujący pokarmu w siedzibach ludzkich, jest szczególnie niebezpieczny. Kilka milionów na wybieg Jaki jest realny scenariusz? Weterynarze się nim zajmą, a jak wyzdrowieje, trafi do zoo? Na razie żaden ogród zoologiczny nie jest zainteresowany przyjęciem tego niedźwiedzia, także azyl dla niedźwiedzi w poznańskim zoo jest pełny. To gatunek trudny i kosztowny w utrzymaniu. Potrzeba kilku tysięcy metrów kwadratowych przystosowanej i dobrze zabezpieczonej powierzchni, bo nie wyobrażam sobie, żeby trafił do klatki. Jeszcze niedawno była taka praktyka: z 54 niedźwiedzi przez nas badanych, 15 żyło w warunkach przerażających, w betonowych dziurach, małych klatkach. Niedźwiedź nie może trafić do takiego miejsca. A z drugiej strony: budowa wybiegu to miliony złotych. Do tego trzeba doliczyć około 40 lat zajmowania się nim, leczenia i karmienia. To ogromne koszty. Wiemy więc, że w naturze sobie nie poradzi. Czy poza tym będą jakieś skutki jego przywiązania do człowieka? Może to zabrzmi brutalnie, ale ten niedźwiedź po kilku miesiącach opieki przez człowieka nie będzie niedźwiedziem normalnym. Niedźwiedzie są bardzo inteligentne, mają największy mózg w stosunku do wielkości ciała ze wszystkich ssaków drapieżnych. Mają wiele bardzo rozbudowanych zdolności poznawczych, większość doby spędzają na poszukiwaniu pokarmu. W związku z tym mają też duże potrzeby stymulacji psychicznej, potrzeby eksploracji zróżnicowanego środowiska. Nie da się im zapewnić tego nawet w najlepszym ogrodzie zoologicznym. Drugi problem jest taki, że nie jesteśmy w stanie zastąpić mu matki. Młode dzięki obserwacji matki wiedzą, jak się zachowywać, gdzie szukać jedzenia, jak reagować na różne sytuacje, wyrastają w poczuciu bezpieczeństwa. Ten niedźwiadek został takiej szansy pozbawiony, przez co w dorosłym wieku będzie miał problemy behawioralne, lęki, stereotypie, które mogą się objawiać na przykład chodzeniem wzdłuż ogrodzenia po wybiegu i które wskazują, że zwierzę nie radzi sobie psychicznie z otoczeniem. Jest to wyraz cierpienia. Dla mnie zabieranie niedźwiedzia i trzymanie w niewoli jest niehumanitarne i skazuje go na lata życia w sytuacji braku możliwości spełnienia ważnych potrzeb biologicznych. Brakuje procedur Leśnik widzi chorego niedźwiadka, który się zatacza, jest wychudzony i słaby. Ma mu w ogóle nie pomagać? Jak powinna wyglądać interwencja w idealnym scenariuszu? W Polsce nie ma procedur, które powinny obowiązywać w takich sytuacjach. Propozycje takich rozwiązań są znane, świetnie funkcjonują na przykład w Chorwacji. W Polsce zostały zawarte w dokumencie „Program Ochrony Niedźwiedzia Brunatnego w Polsce” opracowanego dokładnie 10 lat temu i nigdy niewdrożonego w życie. Jedna z tych propozycji, to powołanie roboczej grupy ekspertów oraz grupy interwencyjnej zdolnej do działania w terenie, To one powinny decydować i podejmować interwencje, a nie leśnicy i ośrodek rehabilitacji zwierząt. Zakres spraw związanych z obecnością niedźwiedzi to nie tylko tego typu interwencje, ale także problematyka związana ze szkodami powodowanymi przez te zwierzęta np. w pasiekach, wypadki z udziałem niedźwiedzi, zniszczenie gawry. Decyzje w sprawie odławiania, leczenia czy ratowania zwierząt powinni podejmować specjaliści. Decyzje byłyby wtedy racjonalne, a nie tylko emocjonalne. A jeśli wyłączymy rozum, to możemy zrobić duże szkody. Tak stało się w tym wypadku. Antywilcza kampania Teraz wszystko się odbywa na urzędniczym szczeblu. Zgodę na odłowienie niedźwiadka wydał RDOŚ. A trudno od pracowników RDOŚ wymagać znajomości potrzeb gatunkowych poszczególnych zwierząt. Nie muszą się znać. Mamy to szczęście, że w Polsce działają specjaliści, a przede wszystkim specjalistki, które zajmują się niedźwiedziami naukowo i to na światowym poziomie Zresztą nie tylko niedźwiedziami, ale też np. wilkami. Nie wiem, dlaczego nie korzysta się z tej wiedzy. Dobrze, że pan o wilkach wspomina, bo mam wrażenie, że one w historii niedźwiadka odegrały ważną rolę. Nadleśnictwo poinformowało, że wilki zagrażały maluchowi, co wpisuje się w coraz bardziej natarczywą antywilczą narrację. Wilki zabiły psa, wilki podchodzą do wsi, wilki straszą dzieci, a teraz wilki chciały zamordować misia. Ja myślę, że kwestia wilków nie pojawiła się przypadkowo. Generalnie okolice Karpat to teren, gdzie wilki występują w dość dużej liczbie. Wiemy o tym od dawna. W związku z tym to nie jest news, że były w okolicy, ale z jakichś powodów Lasy Państwowe uznały, że trzeba to podkreślić. To jest o tyle ciekawe, że przedstawiciele LP krytykują często innych za bambinizm, czyli bezrefleksyjne podejście do dzikich zwierząt. A w tym wypadku właśnie bambinizmem się posłużono. Podejście, w którym wilki występują w roli straszaka, jest nieprofesjonalne. To się rzeczywiście wpisuje w pewną kampanię. Nie jest tajemnicą, że spora część leśników to myśliwi, a LP współpracują z myśliwymi. Gdyby dziś chroniony wilk został wprowadzony na listę gatunków łownych, atrakcyjność łowiecka regionu byłaby dużo większa, przyjeżdżaliby myśliwi z całej Europy. Nie chcę powiedzieć, że całe środowisko leśników i myśliwych uważa, że wilki trzeba odstrzelić – ale jest spora grupa, która chętnie by na wilka zapolowała. Stąd ta antywilcza kampania. Co więcej, nie jest też tajemnicą, że nielegalnych odstrzałów wilków jest bardzo dużo. Według najnowszych badań, co najmniej 150 wilków rocznie ginie w nielegalnych polowaniach. Może być ich jeszcze więcej, bo ukrycie ciała wilka nie jest trudne. To wszystko przypomniało mi, jak jeden z bieszczadzkich leśniczych kilka lat temu przerwał polowanie wilków na niedźwiadki. Lasy Państwowe wykorzystały to oczywiście do ocieplenia wizerunku, który jest przecież coraz gorszy. W rzeczywistości są w ogóle wątpliwości, czy wilki wówczas polowały, czy po prostu znalazły się w pobliżu matki z młodymi niedźwiadkami. Dział, który odpowiada za wizerunek LP liczy już kilkadziesiąt osób, które żadnej takiej sytuacji nie przepuszczą do wykreowania pozytywnego PR i pokazania, co Lasy robią dla niedźwiedzi. A co robią naprawdę? Wycinają drzewa, niszcząc ekosystemy, w których te niedźwiedzie żyją. Niedźwiadek i wycinki Podkarpacie to szczególnie wrażliwy teren pod tym względem. To tu od lat LP sprzeciwiają się powstaniu Turnickiego Parku Narodowego, tutaj co chwilę słyszymy o wycinkach starych drzew. To jest zagadka, dlaczego Lasy nie skorzystają z szansy na poprawę wizerunku i się stamtąd po prostu nie wycofają. W niektórych rejonach Bieszczad niedźwiedzie wybierają na gawry stare jodły, odpowiednio spróchniałe, z otworami. Wciskają się w te jamy, tam zimują, a samice rodzą młode. Około 80 proc. niedźwiedzi zimuje w ten sposób, pozostałe wybierają jamy ziemne. I to właśnie stare jodły tak często są wycinane przez leśników. Oczywiście, są tereny „ochronne”. Na ok. 400 tys. ha, którymi w tym regionie gospodarują LP, fragmenty chronione ze względu na niedźwiedzie zajmują zaledwie 10 ha. Bardzo mało. Prawdziwą troską o zwierzęta byłoby zaprzestanie cięć. Nie chodzi o to, żeby zostawić jodłę, w której niedźwiedź ma gawrę i wszystko dookoła wyciąć. Niedźwiedzie gawrują w terenach trudno dostępnych, gdzie leżą zwalone pnie, gdzie są gęste krzaki. Jeśli to wszystko wytniemy, niedźwiedź już nigdy tam nie wróci. Musi czuć się bezpiecznie na terenie, który wybiera – a taki wykarczowany kawałek lasu nie jest dla niego odpowiednim miejscem. 100, 200 czy 300 niedźwiedzi? Wiemy ile niedźwiedzi żyje w tych rejonach – blisko Bieszczad, na Pogórzu Przemyskim? Lasy Państwowe mają specjalną metodę liczenia zwierząt, przez co często wychodzą im zawyżone wyniki. To metoda, która w nauce jest nieznana, nazywana przez nich „całorocznymi obserwacjami”. Co to znaczy? Ja nie wiem. Przecież podczas takiej obserwacji możemy zobaczyć tego samego osobnika kilka razy i kilka razy go policzyć. LP mówią o 220, a nawet 300 niedźwiedziach. Według metody uznanej naukowo, czyli monitoringu genetycznego, wychodzi, że w Polsce żyje 100-160 osobników. Po co zawyżać te liczby? Znowu chodzi o wizerunek. LP chcą udowodnić, że bardzo dobrze gospodarują lasami i że nawet cięcia nie szkodzą zwierzętom. Bo przecież wzrasta liczebność gatunków, wzrasta zalesienie, co świadczy o dobrej gospodarce leśnej. Lasom Państwowym potrzebne są te liczby. A wiemy, że kwestia zalesienia to po prostu przyrost młodych drzew, upraw leśnych. Tymczasem nam, przyrodnikom, chodzi o ochronę starych lasów, które LP wycinają. Wycinki, budowa domów pod lasami, rozbudowa dróg – to wszystko szatkuje środowisko. Mamy badania potwierdzające, że to źle wpływa na populację niedźwiedzi. Ochrona lasów przed fragmentacją i zachowanie starych drzew byłyby odpowiednim sposobem ratowania niedźwiadków. Na pewno lepszym niż odławianie ich i trzymanie w niewoli. *Robert Maślak – doktor nauk biologicznych, adiunkt w Zakładzie Biologii Ewolucyjnej i Ochrony Kręgowców na Wydziale Nauk Biologicznych Uniwersytetu w zakresie dobrostanu zwierząt nieudomowionych. Od kilkunastu lat bada niedźwiedzie w warunkach niewoli, w Chorwacji i Ukrainie. Współorganizator wielu akcji pomocy dla tych zwierząt. Realizował projekt „Niedźwiedzie w niewoli – badania dobrostanu w Polsce”. Autor ekspertyz i publikacji naukowych na temat zachowania, systemów komunikacji, neuroanatomii i dobrostanu niedźwiedzi. Katarzyna Kojzar Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
ukx7j0z. 2a0o5rjr8d.pages.dev/3832a0o5rjr8d.pages.dev/1482a0o5rjr8d.pages.dev/292a0o5rjr8d.pages.dev/3642a0o5rjr8d.pages.dev/1872a0o5rjr8d.pages.dev/342a0o5rjr8d.pages.dev/512a0o5rjr8d.pages.dev/3402a0o5rjr8d.pages.dev/40
niedzwiadek pod opieka matki